Blog: Jak od środka wygląda bycie bezrobotną w Norwegii?

Zarejestrowałam się w NAV jako bezrobotna i teraz to moje zajęcie.

Blog: Jak od środka wygląda bycie bezrobotną w Norwegii?

No więc stało się: jestem zarejestrowana w NAV jako bezrobotna i miałam ostatnio rozmowę z chyba moją veileder. (Piszę „chyba”, bo nie wiem na pewno — to już trzecia przydzielona mi osoba, ale pierwsza, z którą miałam kontakt inaczej niż pisemnie online).

Śmieję się, że „nasłali na mnie Polkę”, bo wcześniej nie odpisywałam urzędnikom zbyt często, a chyba jakoś im wisiałam w systemie, więc w końcu odezwali się do mnie in person, na dodatek w języku, który znam. No i spoko.

Ale od początku!

System oparty na wymianie

Zarejestrowałam się w NAV, cały serwis jest głównie po norwesku, trochę po angielsku, więc przydaje się DeepL w zakładce obok.

Nie wiem, czy trzeba mieć stały numer personalny, czy wystarczy tymczasowy, być może trzeba stały. Ja mam, więc z tym nie było problemu.

Ogólnie cały serwis prowadzi cię za rękę i na każdym kroku otrzymuje się instrukcje. Wszystko jest dla mnie ciut toporne, ale mimo wszystko przyjazne — strona w jakiś sposób o Ciebie dba. To jest spoko.

Bezrobotna bezrobotnej nierówna

Są różne rodzaje bezrobotnych. Nie każdy jest taki sam w świetle prawa. Mam tu na myśli np. kwestię zasiłków.

Mnie — osobie, która jest świeża w Norwegii i jeszcze nie wypracowała wymaganego limitu — nie przysługuje nic, żadne wsparcie materialne. Może gdybym była samotną matką albo coś?

A tak to mam ogólnie dobrą sytuację, dlatego państwo wspiera mnie jedynie w poszukiwaniach pracy, czasem może zaoferować jakiś kurs czy coś.

Tak więc system działa na zasadzie: wszyscy o siebie dbamy, ale im więcej włożysz, tym więcej wyjmiesz.

Czyli obecnie jako nowa otrzymuję minimalną pomoc, a po jakimś okresie wypracuję sobie więcej praw i w razie czego państwo będzie mogło wspierać mnie w większym zakresie, np. zaoferować wsparcie finansowe. Taka wymiana.

Zarejestrowałam się w listopadzie, potem miałam Norskprøve w grudniu, w styczniu dochodziłam do siebie po Polsce. Teraz mamy połowę lutego.

Przez prawie cały ten czas nic się nie działo u mnie pod względem pracowym, nawet nie wypełniłam swojego CV na stronie NAV — raz, że w moim przypadku to dość skomplikowane, a dwa, że wszystko trzeba tłumaczyć na norweski, a to spowalnia proces.

We wtorek tydzień temu miałam rozmowę z chyba moją veileder, tą Polką, o której wspomniałam na początku; bardzo miło nam się rozmawiało.

Rozmowa z veileder

Nasza rozmowa telefoniczna trwała 1,5 godziny.

Cały ten czas czułam, że mam do czynienia po prostu z człowiekiem, który chce mnie poznać i wysłuchać, który jest przygotowany na to, że mogę doświadczać jakichś trudności i który cały czas zachowuje przyjazny ton.

Wiem, że to taka praca i ci ludzie są wyszkoleni w ten sposób, niemniej jednak doceniam, że właśnie tak to działa.

Równie dobrze mógłby się ze mną nikt nie kontaktować, mogłam dostawać tylko powiadomienia i ponaglenia, ale zaniedbany byłby ten aspekt ludzki.

Takie mam doświadczenia z Polski: tam w urzędzie byłam petentem, swoje człowieczeństwo zostawiałam na wycieraczce.

Jak człowiek z człowiekiem

Bardzo walidująca dla mnie była jedna rzecz ze strony p. Barbary, z którą rozmawiałam:

Gdy powiedziałam, że szukam zajęcia tylko na część etatu, bo tak naprawdę zależy mi na pisaniu książek, potraktowała to jak najbardziej naturalną rzecz na świecie i dopytywała o to.

Mój wewnętrzny oszust spodziewał się wyśmiania i usłyszenia, żebym wzięła się do prawdziwej pracy. Ale nic takiego się nie stało.

Mam wrażenie, że było to bardzo ważne dla mnie jako osoby, która wierzy w spełnianie marzeń.

Dalsze działania w naszej współpracy

Na rozmowie z veileder ustaliłyśmy różne rzeczy:

— wysłała mi przydatne linki,
— zgłosiła mnie na kurs dla poszukujących pracy,
— wyznaczyła mi zadania na najbliższy czas.

Mam m.in. wypełnić cel długo- i krótkoterminowy oraz uzupełnić swoje doświadczenie zawodowe.

Na drugi dzień dostałam wiadomość ze streszczeniem całej rozmowy, mogłam też wnieść swoje uwagi, jeśli coś się nie zgadzało (zresztą w każdej chwili mogę zgłosić poprawki).

Wszystko udokumentowane

Do tego streszczenia dostęp ma każdy, więc uważam, że to przydatne — obie strony to współdzielą, czuć więc, że jest to współpraca, a nie że jestem pozostawiona z tym sama sobie. A poza tym jeśli zmieni mi się veileder, to każda kolejna osoba z łatwością nadrobi sprawę.

W poniedziałek po rozmowie w mojej skrzynce pocztowej (tej fizycznej) wylądował jeszcze list od NAV-u.

Słuchaj tego: okazało się, że przysłali mi papierowy skrót streszczenia rozmowy, które mam w serwisie online.

Moje zdanie jako bezrobotnej w obcym kraju

Tak wygląda początek moich poszukiwań pracy w Norwegii.

Na razie ten proces wygląda przyjemnie i widać, że wszystkie duże sprawy są rozdrabniane na mniejsze kawałeczki, tak aby łatwe do strawienia.

Do swojego planu aktywności mam wpisywać wszystko w temacie pracy, np. to, że dzisiaj rano gadałam na Facebooku z koleżanką i ta wysłała mi link do ogłoszenia o pracę.

Nie dla introwertyków

Jedyne, co mi się nie podoba to to, że w tak introwertycznoprzyjaznym państwie proces poszukiwania pracy często staje się bardzo ekstrawertyczny.

Przykładowo: według zasad tutejszej kultury rekrutacji należy zadzwonić do osoby kontaktowej wymienionej w ogłoszeniu (po tym, jak się wyśle CV).

Albo że jeśli chce się pracę, to najlepiej pójść do danego miejsca na żywo, poprosić: Kan jeg få snakke med daglig leder? i od razu się pokazać. A w przypadku obcokrajowców — pokazać, jaki naprawdę ma się poziom języka. Bo Norwedzy często nie są świadomi tego całego Norskprøve i niewiele im mówi poziom A2 czy B1.

Tak więc tak: z urzędem mogę nie gadać, bo tylko wysyłamy sobie wiadomości online (plus za każdym razem dostaję SMS powiadamiający o tym), ale w sprawie pracy muszę robić dwie rzeczy, których bardzo nie lubię: dzwonić do obcych ludzi oraz przychodzić do nowych miejsc i publicznie w otoczeniu wszystkich mówić, że czegoś potrzebuję (np. pracy).

Co dalej?

Obecnie jestem zapisana na listę chętnych na kurs, zobaczymy, czy mnie przyjmą. Pozostaje mi uzupełnić swoje CV w serwisie NAV-u i dać im znać, że żyję i coś robię w naszej sprawie.

Chcę się zaktywizować, ale sprawia mi to trudność. Fajnie więc, że państwo wyciąga do mnie przyjazną dłoń. Jak na razie mam same pozytywne doświadczenia.

Urszula

PS Jeśli chcesz o coś dopytać, skomentuj albo użyj formularza.