Moje osobiste podsumowanie roku 2024
Na czym upłynął mi mój drugi rok norweskiej emigracji? Dowiesz się tego z mojego norweskocentrycznego podsumowania roku 2024. Zapraszam! →
Za nami święta, wczoraj były moje urodziny i wczoraj minęły nam 2 lata w Asker, a przed nami sylwester — to idealny moment na podsumowanie mijającego roku. Sprawdź, co wydarzyło się u mnie przez ostatnie 12 miesięcy!
Język norweski
W marcu 2024 oficjalnie zakończyłam swoją przygodę z Norskprøve — zdałam wszystkie części egzaminu na B2! Uff, mam to z głowy.
Cały proces nauki norweskiego i przygotowań do Norskprøve zajął mi 1,5 roku od momentu przeprowadzki. Nie będę ukrywać: był bardzo intensywny. Przez cały ten czas moją pracą dosłownie było uczenie się. Kiedy więc zdałam ostatnią część na B2, poczułam olbrzymie zmęczenie i na jakiś czas odpuściłam studiowanie języka. Postanowiłam, że na razie chcę odejść od książek, aby to, czego się nauczyłam, zacząć stosować w realnym życiu i skupić się na praktycznym użyciu norweskiego.
A w tym celu potrzebowałam pracy.
Praca w Norwegii
Od początku przeprowadzki zdawałam sobie sprawę z tego, że na norweskim rynku pracy nie jestem atrakcyjnym kandydatem. Całe moje doświadczenie to zajmowanie się redakcją i korektą polskojęzycznych tekstów – a po co to tu komu? Dlatego wiedziałam, że przede wszystkim muszę nauczyć się języka. A potem coś się wymyśli.
1. Kurs szukania pracy z NAV
Nie licząc dwóch godzin spędzonych na sprzątaniu szkoły w Oslo w maju 2023 — nie miałam żadnego norweskiego rynku pracy. Z tego powodu zgłosiłam się do NAV-u, a tam miła pani Polka dość sprawnie załatwiła mi miejsce na kursie dla poszukujących pracy.
Kurs sam w sobie był mało przydatny, ale zapewnił mi jako bezrobotnej możliwość codziennego wychodzenia z domu, spotykania się z ludźmi, uwierzenia w siebie i zdobycia się na motywację do robienia rzeczy. I nawet mi za to płacili przez te trzy miesiące!
2. Asystentka przedszkolna
W międzyczasie wybrałam się z Catariną na targi pracy w Drammen, gdzie rozdałyśmy swoje CV. Do mnie już na drugi dzień zadzwoniła rekruterka, przeważyło to, że mam zdany Norskprøve. Jedno doprowadziło do drugiego i jakoś w kwietniu już pracowałam jako asystentka przedszkolna (barnehageassistent) dla jednego z bemanningów.
Byłam tzw. vikarem, czyli pracownikiem na telefon, a właściwie — na aplikację mobilną. Pracowałam w losowych dniach i różnych przedszkolach. Ogólnie dość szybko dotarło do mnie, że taka praca nie jest dla mnie (z różnych powodów). Dlatego nie wahałam się ze złożeniem wypowiedzenia, które sprawiło, że byłam tam tylko do czerwca.
3. IKEA
Jednym z powodów mojej rezygnacji z przedszkola na pewno było to, że już w drugiej połowie maja zaczynałam nową pracę. Zatrudniła mnie IKEA Food. Według arbeidskontraktu mam 20% etatu i zajmuję stanowisko kokk uten fagbrev, a w praktyce pracuję 60-80% i głównie siedzę na kasie w restauracji.
Praca ogólnie jest okej. Jest to moja pierwsza praca fizyczna. To doświadczenie jest zupełnie inne od pracy biurowej, ale na razie najważniejsze jest to, że praca spełnia swój główny cel — daje mi możliwość ćwiczenia norweskiego. A przy okazji daje pieniądze.
4. Catsitting
Nieoczekiwanie w lipcu na jeden raz wróciłam do swojej drugiej profesji — bycia kocią opiekunką. Miła para Holendrów z drugiej strony Asker znalazła na Facebooku moje stare ogłoszenie i dziewczyna wysłała tak ciepłą wiadomość, że z chęcią się tego podjęłam. Rezultat? Odwiedzałam urocze kotki w pięknie urządzonym domu i jeszcze miałam za to płacone. Profit!
Wolontariat
W pierwszym półroczu 2024, kiedy jeszcze częściej byłam bezrobotna niż pracująca, intensywnie udzielałam się w rozmaitych działaniach charytatywnych.
W miesiącach wiosenno-letnich udzielałam się w Caritas Oslo jako veileder, a w lokalnym Røde Kors Asker jako besøksvenn. Dodatkowo w maju byłam wolontariuszką przy organizacji ceremonii Future Library.
Podróże
W tym roku podróżowaliśmy głównie lokalnie: Norwegia, Szwecja, Dania, Polska.
Karlstad
Piękne szwedzkie miasteczko, które zapamiętam (również z powodu jego absurdalnego godła). Odwiedziliśmy je w marcu, podczas påskeferie, i spaliśmy w cudownym Elite Stadshotellet ze spa na dachu. Jedliśmy pyszne włoskie jedzenie, chodziliśmy na spacery nad rzeką, piliśmy piwo otoczeni Norwegami, widzieliśmy tradycyjny wielkanocny pochód wiedźm i paradę starych amerykańskich samochodów. Była też przyjemniejsza pogoda niż w okolicach Oslo i prawie zero śniegu. Polecanko.
Sztokholm
Wybraliśmy się na festiwal techno-psytrance pod Sztokholmem, więc przy okazji odwiedziliśmy stolicę naszych wschodnich sąsiadów. No co ja mogę powiedzieć. Duże miasto, ładne, z fajnymi knajpkami i ciekawą architekturą, ale jednak trochę za duże. I tak strasznie było gorąco w maju! Ogólnie zatęskniłam za swoją norweską prowincją o nijakiej pogodzie.
Pozdrowienia dla pani Polki z knajpki wege z dobrymi szwedzkimi klopsikami (Verte w Sztokholmie — polecam!).
Warszawa
Kolejna stolica, a przy okazji mój były dom. Wspaniale było wybrać się do kraju, w którym wszystko rozumiem, mogę pogadać o duperelach z panią z piekarni, spotkać się z ulubionymi kumpelami, wybrać się do dobrego fryzjera i nasycić brzuszek wegesmakołykami! Wspaniale spędziłam czerwcowe dni w ojczyźnie.
Kopenhaga
Na urodziny Pawła w lipcu wybraliśmy się na wycieczkę promową do Danii. To już nasz drugi raz, gdy podróżowaliśmy w ten sposób — wieczór i noc spędza się na promie, rano dopływa się do Kopenhagi i spędza w niej dzień, a po południu wraca się na statek, by płynąć z powrotem do Oslo. Takie slow podróżowanie to całkiem fajna sprawa i pomaga zrozumieć, że droga też jest podróżą.
Drøbak
Jeśli nie wiedzieliście, to według Norwegów stolica Świętego Mikołaja znajduje się w Norwegii, właśnie w Drøbak – portowym miasteczku 36 km na południe od Oslo. Pojechaliśmy tam w lipcu i odwiedziliśmy sklep Mikołaja, a przy okazji zahaczyliśmy o lokalny targ staroci, wybraliśmy się na jagody i zjedliśmy serniczki à la portugalskie pastéis de nata.
Sprawy osobiste
Tu wspomnę o dwóch ważnych dla mnie wydarzeniach.
Sukces w październiku
19 października 2024 ukazała się „moja” antologia tekstów — zbiorek przygotowany przez Oslo Writers League, w którym zadebiutowałam jako autorka.
Anglojęzyczna antologia OWL wydawana jest co dwa lata, a tegoroczna edycja nazywa się „Restart” (e-booka można kupić na Amazonie).
Mój tekst zatytułowany jest „Ouroboros’ Lunch” i znajdziecie go na stronach 100–107.
Strata w listopadzie
Niestety na początku listopada straciliśmy jedną z naszych kotek. Białasek w ciągu zaledwie kilku dni zaczęła niknąć w oczach, a gdy przyjechaliśmy do lekarza, było już za późno na ratunek. Zasnęła w naszych ramionach 4 listopada.
Cały proces usypiania zwierzęcia przeprowadziła dr Camilla Bjerch- G jerlev z kliniki VeteriNærDeg niedaleko Sandviki. Mam w sercu specjalne miejsce dla tej lekarki — w tak trudnym dla nas momencie jej czuła obecność miała działanie terapeutyczne. Pierwszy raz musieliśmy podejmować decyzje w sprawie zakończenia cierpienia innej istoty, sposobu jej kremacji i pochowania. Pierwszy raz wybieraliśmy urnę na prochy i pierwszy raz przeżywaliśmy rozrywającą żałobę.
Grudzień
Co może trochę zaskakujące, śmierć Białaska popchnęła mnie do życia. Odkąd jej zabrakło, czuję jakby większą niecierpliwość i znajduję w sobie motywację do robienia rzeczy, które od dawna leżały zapomniane. Między innymi stąd właśnie miałam energię, by pierwszy raz w swoim życiu zmierzyć się z samodzielnym przygotowaniem świąt! Chciałam celebrować ten czas i sprawić, by był wyjątkowym momentem w roku. Udało się i jestem z siebie superdumna.
Kończąc pisać ten tekst, zerkam w lewo i widzę zerkającą ze zdjęcia Białasek. Serce wypełnia mi się smutną tęsknotą, a oczy zachodzą łzami. Odkąd odeszła — jakoś bardziej mi się chce. Nie ma czasu do stracenia, trzeba żyć!